Oscary 2017: wycieki wyników i moi faworyci
Głupio przyznać, lecz Oscary nigdy mnie specjalnie nie kręciły. Nigdy nie oglądałem na żywo gali rozdań najbardziej prestiżowych nagród w branży filmowej, ale dzisiaj się to zmieni.
Głupio przyznać, lecz Oscary nigdy mnie specjalnie nie kręciły. Nigdy nie oglądałem na żywo gali rozdań najbardziej prestiżowych nagród w branży filmowej, ale dzisiaj się to zmieni.
„Moonlight” Barry’ego Jenkinsa to ostatni film z puli nominowanych do Oscara w kategorii najlepszych filmów, jaki zdążyłem obejrzeć przed niedzielną galą.
Martin Scorsese zaliczany jest do grona najważniejszych reżyserów w Hollywood, kiedy więc na jaw zaczęły wychodzić informacje o jego nowym projekcie – ciężko było nie interesować się tematem.
McDonald’s zawładnęło światem.
Nie lubię musicali. Informację o czternastu nominacjach do Oscarów dla tego filmu przyjąłem z grymasem na twarzy. Kiedy wreszcie, po operacji, mogłem ruszyć do kina, niespieszno mi było na „La La Land”.
Trzy lata temu Keanu Reeves zdobył serca wszystkich w roli tytułowego Johna Wicka. Nawet osób, które nie przepadają za filmami akcji, gdzie trup ściele się gęsto.
Po tygodniu w szpitalu i dwóch tygodniach w domu dzisiaj wreszcie wychyliłem nos poza dom, uważając by nigdzie znowu się nie poślizgnąć. Do kin akurat wchodzi sequel „50 Twarzy Greya” czyli „Ciemniejsza Strona Greya”.
Czy komputery zastąpią aktorów? W ostatnich tygodniach wiele się o tym dyskutuje w świecie filmowym. Dyskusja w ostatnich dniach nabrała na sile.
Bałem się, że ekranizacja jednej z moich ulubionych serii gier będzie kolejnym kiepskim filmem bazującym na grach komputerowych. Bo dobrych produkcji jeszcze nie było. Mimo wszystko, trzymałem za twórców kciuki.
Podobnie jak przed rokiem, tak i teraz postaram się podsumować najciekawsze dzieła kultury minionych dwunastu miesięcy w trzech kategoriach: filmu, seriali i gier. Bo za nami pod wieloma względami bardzo udany okres.