Czego się nie zrobi dla kanapki z bekonem – recenzja filmu „Ptaki nocy”
Nie wiem o co chodzi, ale po kilku intensywnych latach, wielu zachwytach i jeszcze większych rozczarowaniach jakoś czuję przesyt kinem superbohaterskim.
Nie wiem o co chodzi, ale po kilku intensywnych latach, wielu zachwytach i jeszcze większych rozczarowaniach jakoś czuję przesyt kinem superbohaterskim.
Jedna z najważniejszych postaci współczesnej popkultury (jego plakat wisi u mnie nad biurkiem), Złoty Lew na festiwalu w Wenecji i niesamowicie wysokie oczekiwania – „Joker” wreszcie trafił do kin.
Pozostał niespełna miesiąc do „Avengers: Endgame”, który zwieńczy chyba największą, a na pewno najbardziej kasową serię filmów w historii kina.
Drugi największy budżet w historii kina, mocno zaniżone po poprzednich filmach DC oczekiwania i burzliwy proces produkcji z unoszącym się nad filmem cieniem Zacka Snydera – wiele sygnałów wskazywało na to, że „Liga Sprawiedliwoś...
Chyba każdy film komiksowego kina miał w serduszku nadzieję na to, że po kilku latach słabszych dla bohaterów DC „Wonder Woman” wreszcie przywróci superbohaterów tego uniwersum na dobre tory.
Ciężko jest wybrać się do kina na film stricte rozrywkowy po karuzeli emocji, którą zafundował ledwie trzy dni wcześniej „Nocturnal Animals”.
Wydawało się, że po „Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości” filmowe uniwersum DC odbije się od dna, a „Legion Samobójców” jest pewniakiem, by wyprzeć to przykre doświadczenie. No ale chyba się nie udało.