Kulturalne perły 2015 roku

Mimo, że 2015 rok nie był dla mnie osobiście jakoś wybitnie dobry, to jednak otaczałem się wieloma wspaniałymi wytworami ludzkości, które sprawiły, że był przyzwoicie przyjemny.

Na przykład, kiedy kontuzja nogi uziemiła mnie latem w domu. Nie pozostawało nic innego jak grać w gry, oglądać filmy lub seriale. Czyli chłonąć dzieła kultury (lub rozrywki, jak kto woli), które sprawiły, że w kiepskim położeniu (nie wychodzić latem z domu?!) potrafiłem znaleźć fajne sposoby na spędzenie czasu.

Muzyka zaś stanowi bardzo istotny element mojego życia, na tyle istotny, iż postanowiłem jej poświęcić osobny tekst. Dzisiaj chcę skupić się na pozostałych produkcjach, które sprawiły, że był to naprawdę fajny rok: filmy, seriale i gry. Czyli elementy kultury, które chłonę najchętniej.

film

Ex Machina

Przyszedł znikąd i pozamiatał. Zrealizowany niewielkim budżetem, z miejsca podbił serce publiczności. Pięknie zrealizowany: kadry, scenografia. Dobrze zagrany (zakochałem się w Alicii Vikander). I przede wszystkim, pozostawia widza z wieloma przemyśleniami, dylematami moralnymi. Póki co to jedynie film, ale pewnie za mojego życia te dylematy dotyczyć będą otaczającego nas świata.

Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy

Jakie jest „Przebudzenie Mocy” widzi każdy: kalka „Nowej Nadziei” opowiedziana w dość błachy sposób. Ale jednocześnie ten film jest tak majestatyczny, piękny i opuszczający szczękę (tak się chyba tłumaczy „jawdropping”?), że z miejsca go pokochałem. Zresztą, rzadko chodzę do kina na jeden film kilka razy. A właśnie szykuję się na trzeci seans. Może być lepsza rekomendacja?

Przeczytaj recenzję

Sicario

Ten film wiele po sobie obiecywał i… dał jeszcze więcej. Klimat gęsty niczym bita śmietana na nadmorskim gofrze. Z pysznym dżemem, którym są zdjęcia. Bardzo dobrze zagrany. Świetnie zrealizowany, z fenomenalną muzyką. Absolutnie jeden z lepszych thrillerów ostatnich lat.

Przeczytaj recenzję

Kingsman

Kolejny film, który przyszedł znikąd i pozamiatał. Humorem, akcją, groteską, obsadą, nawiązaniami do popkultury. I brytyjskim akcentem (za rzadko oglądam brytyjskie kino!). Ktoś gdzieś napisał, że najlepszy „bondowski” film minionego roku wyszedł na długo przed „Spectre”. Coś w tym jest. Choć nowe wcielenie Bonda też było dobre (choć nie na tyle, by znalazło się w tym zestawieniu).

Mad Max

Bardzo się tym filmem zawiodłem. Ale jedynie dlatego, że moje oczekiwania były zbyt wygórowane. I mimo tego całego rozczarowania wiem, że to jeden z lepszych obrazów ostatniego roku. Trzeba przymknąć nieco oko na niezbyt sensowną fabułę. Ale nie ona gra tu pierwsze skrzypce, a KURZ, OGIEŃ, FURY, LASKI, AKROBACJE! Z czasem to zrozumiałem i cenię ten film znacznie mocniej niż w momencie pisania recenzji.

Przeczytaj recenzję

Birdman

Inarritu ma dar świetnego opowiadania historii i jeszcze większy talent do realizowania ich w świetny sposób. Master shoty (ile razy jeszcze napiszę, że uwielbiam tę technikę prowadzenia kamery?), dialogi, świetna obsada grająca na jeszcze lepszym poziomie (najlepszy film Edwarta Nortona od wielu lat). Zgarnął masę Oscarów nie bez powodu. A Inarritu zgarnie kolejne za „Zjawę”.

Steve Jobs

Wielka szkoda, że film ten nie odniósł takiego sukcesu, na jaki zasługuje. Nie jest łatwy, wymaga pełnego skupienia. Akcja rozgrywa się tak szybko, a dialogi są tak porywające, że nadążyć za kolejnymi wydarzeniami. To wszystko zasługa świetnego scenariusza, za który odpowiada Aaron Sorkin. Ale także realizacja, za którą odpowiada Danny Boyle udźwignęła ciężar gatunkowy. No i Michael Fassbender, który w doskonały sposób oddał żywot Steve’a Jobsa w trzech etapach jego życia.

Przeczytaj recenzję

gry

Wiedźmin

To była, obok GTA V, najpiękniejsza (i najdłuższa) przygoda jaką przeżyłem w świecie gier od dawien dawna. Cholernie długa, przeszedłem ją na kilka podejść i skończyłem dopiero pół roku po premierze. Ale nie potrafiłem po prostu siadać do niej na godzinkę każdego dnia. Wymagała czegoś więcej, zaangażowania, również emocjonalnego. A nie jest to typ gier, które lubię. Zacząłem grać Geraltem bardziej z patriotycznego obowiązku, niż przekonania o zajebistości tej  polskiej produkcji. Wystarczyło kilka godzin by zajebistość była już całkowicie zrozumiała.

Batman: Arkham Knight

Jak ja się cieszę, że zakupiłem konsolę, ponieważ na pececie mógłbym tę grę sklasyfikować jedynie w gronie fakapów roku. Tragiczna historia pecetowej wersji gry, która w dniu premiery była półproduktem dała wiele do myślenia. Na szczęście jest Playstation 4, a na konsoli mój ulubiony komiksowy bohater był bardzo udany. Wielkie, mroczne Gotham, świetnie opowiedziana historia, batmobil, różnorodne misje i dająca wiele frajdy bijatyka. Kocham!

Przeczytaj recenzję

Beyond: Two Souls

Co prawda ukończyłem ją już w nowym roku, lecz zacząłem grać jeszcze w poprzednim. Jeden z tytułów z PS3, które sprawiały, że chciałem mieć konsolę. Poczekałem, kupiłem nowszą, a tytuł ten doczekał się adaptacji na PS4. To pięknie opowiedziana historia. Co prawda, to bardziej interaktywny film, ale mnie to nie przeszkadza. Czekam na Heavy Rain!

FIFA 16

W tę grę grałem najwięcej godzin w całym roku. Niech to wystarczy za wyjaśnienie.

seriale

Mr Robot

Jedna z największych niespodzianek tego roku. Świetny klimat, ciekawa historia, piękna Carly Chaikin i wiele momentów, które rozwalają mózg. Dla antysystemowców, miłośników technologii i wszelakich komplikacji.

Narcos

Kolejna produkcja Netflixa, która podbiła świat. Wciąga mocniej niż produkt, o którym w nim mowa. Świetna realizacja (znowu master shoty!), dobra narracja i po prostu ciekawa historia. I to prawdziwa.

Przeczytaj recenzję

True Detective: Sezon 2

Chyba najbardziej skrytykowany serial tego roku. Może poza „Klanem”. Nie wiem, nie oglądałem tego drugiego. Po bardzo wysoko zawieszonej poprzeczce przez pierwszy sezon tej produkcji HBO nic dziwnego, że wiele osób się rozczarowało. Ale kurde, to nie kontynuacja! To inna historia. I jeśli ten serial nazywałby się inaczej, albo był pierwszym sezonem, to znalazłby się w rankingu najlepszych seriali tego roku. Poważnie, odsuwając na bok wszelkie oczekiwania, drewnianego momentami (ale krótkimi) Farrella i nie najlepsze zakończenie mamy do czynienia z arcydziełem sztuki telewizyjnej.

Homeland: Sezon 5

Howard Gordon jest zdecydowanie moim ulubionym twórcą seriali. I tak jak w poprzedniej dekadzie tworzył moje ukochane „24”, tak w tej dekadzie z całych sił próbuje zdobyć me serce (skutecznie) „Homeland”. Czyli znowu akcja, dramat, terroryści, zwroty akcji, zdrady… Ale podane w jeszcze lepszym stylu. Zaś piąty sezon był jednym z najlepszych. Twórcy pewnie nie spodziewali się w trakcie produkcji, że umiejscawiając akcję w Berlinie ten sezon wpisze się idealnie w nadchodzące wydarzenia polityczne: kryzys uchodźców, ataki terrorystyczne. To sprawiało, że najnowsze odcinki „przygód” Carrie oglądało się z jeszcze szybszym biciem serca. Bo to fikcja, ale jakże bliska prawdzie. I jednocześnie – bliska nas.

To najlepsze i moje ulubione dzieła z poprzedniego roku. Jeśli obecny rok będzie podobny, czeka nas naprawdę dużo dobra. A jest masa ciekawie zapowiadających się filmów!

Jest coś co Twoim zdaniem pominąłem w powyższym podsumowaniu? Daj znać. :)

Partnerzy Troyanna