Całkiem niedawno w dystrybucji HBO GO pojawił się serial, który swoją premierę miał rok temu w amerykańskiej telewizji FX, a który bardzo chciałem zobaczyć – „Co robimy w ukryciu” będący kontynuacją doskonałego filmu Taiki Wa...
Jestem wielkim fanem „Ozark” od pierwszego sezonu. Absolutnie ujął mnie ton tej opowieści, która z miejsca stała się chyba moim ulubionym serialem produkcji Netflixa obok „BoJack Horseman”.
Obecna sytuacja na świecie sprawia, że będziemy mieli dużo więcej czasu niż zazwyczaj na domowe rozrywki.
Brytyjski serial Netflixa „Sex Education” przed rokiem wdarł się szturmem do szerszej świadomości, stanowiąc całkiem przyjemny powiew świeżości.
Chciałem napisać recenzję ostatniego sezonu „BoJack Horseman”, lecz mam wrażenie, że klasyczna recenzja byłaby sporym niedopowiedzeniem. Dzieło tak dobre zasługuje na coś zdecydowanie więcej.
To był prawdopodobnie najbardziej wyczekiwany w Polsce serial tego roku. „Wiedźmin” Netflixa zdominował niemal wszystkie media społecznościowe od piątku i podzielił opinie rodaków. Mnie w sumie też.
Niespełna dwa lata temu niemałą furorę (aczkolwiek powinien większą) zrobił miniserial „The end of the f***ing world” na Netfliksie. I powrócił niedawno z drugim sezonem.
Niektóre seriale otrzymują satysfakcjonujące zakończenie. Rzadko, ale jednak. Tak było w przypadku jednego z moich ulubionych – „Breaking Bad”. Jednak twórcy postanowili dać nam dodatkowy epilog.
Jakiś czas temu zorientowałem się, że moje ulubione seriale są mniej lub bardziej powiązane tematycznie ze stosunkami międzynarodowymi czy szpiegostwem. A to nie jest najpopularniejszy gatunek.
Wokół tyle dobrych seriali w ostatnich miesiącach, a ja mając do wyboru tylko jeden, stawiam na ten najmniej popularny. A przynajmniej taki, który zrobił najmniej hałasu w moim otoczeniu. A jego polski tytuł to „Na cały głos”.
