Bolesny realizm rozpadu – recenzja filmu „Historia małżeńska”
Historia, jakich w kinie było już w sumie wiele, rozpad małżeństwa. Czy można to opowiedzieć na nowo? Noah Baumbach podejmuje się odważnej próby w „Historii Małżeńskiej”.
Historia, jakich w kinie było już w sumie wiele, rozpad małżeństwa. Czy można to opowiedzieć na nowo? Noah Baumbach podejmuje się odważnej próby w „Historii Małżeńskiej”.
Rzadko poruszam giereczkowe tematy na blogu, bo zdecydowanie za rzadko gram w gry inne niż Fifa. Kiedy jednak się uda to starannie dobieram tytuły. Miesiąc temu padło na „Jedi: Fallen Order”.
Bracia Dardenne zgarnęli nagrodę za reżyserię „Młodego Ahmeda” w Cannes, więc byłem ciekaw o co to całe „zamieszanie”. Kiedy więc przyjaciel zaprosił na pokaz przedpremierowy nie potrafiłem odmówić.
Nie wiem o co chodzi, ale po tym seansie nie potrafię dojść do siebie. W sensie, udało mi się wrócić do domu, ale nie potrafię ogarnąć myśli po tym co w „The Lighthouse” zaserwował mi Robert Eggers.
Kino detektywistyczne i kryminały nigdy nie należały do moich ulubionych gatunków. Jednak najnowszy film Riana Johnsona to coś więcej niż kryminał.
Najbardziej na premierę „Irlandczyka” czekał chyba sam Martin Scorsese, dla którego projekt ten był oczkiem w głowie od lat. Dzięki pieniądzom Netflixa wreszcie film trafił do widzów.
Dopiero niedawny seans „Lśnienia” uświadomił mi, że da się zrobić rewelacyjną adaptację Stephena Kinga (nawet jeśli ten uważa inaczej).
Nadciąga sezon filmów pędzących po statuetki, w wyścigu ma zamiar uczestniczyć także „Le Mans 66” (oryginalny tytuł to „Ford vs Ferrari”).
Niespełna dwa lata temu niemałą furorę (aczkolwiek powinien większą) zrobił miniserial „The end of the f***ing world” na Netfliksie. I powrócił niedawno z drugim sezonem.
Roland Emmerich zdążył nas już przyzwyczaić do swego stylu patetycznego kina katastroficznego. A momentami wręcz katastrofalnego. Na swój najnowszy obraz wybrał jednak coś nowego – bitwę o Midway.