Większość krytyków, obserwatorów oraz widzów jest zgodna – 2017 rok był jednym z lepszych i ciekawszych w świecie kina w obecnej dekadzie. To nie tylko masa co najmniej dobrych filmów, ale i wydarzenia, które ukształtują rynek na wiele lat.
To chyba rekordowy filmowo dla mnie rok: obejrzałem 94 produkcje kinowe lub dystrybuowane przez sieci streamingowe oraz dokumenty. Omijałem szerokim łukiem produkcje potencjalnie słabe i po prostu mnie nie interesujące, skupiając się na ulubionych blockbusterach, ale i poszerzając znacznie horyzonty.
Ważne wydarzenia ze świata kina
To rok, w którym przemysł filmowy (i rozrywki szerzej rozumianej) zdominowały doniesienia i oskarżenia (nie wszystkie potwierdzone) o molestowanie seksualne. Burza, która przetoczyła się przez Hollywood (i nie tylko) jesienią niemal od razu wpłynęła na świat kultury. Najlepszym (albo i najgorszym, zależy jak spojrzeć na sprawę) przykładem pozostaje Kevin Spacey, który został odsunięty od produkcji kolejnego sezonu „House of Cards”, który przywrócił go kilka lat wcześniej do pierwszej ligi aktorów. A to nie był koniec, bo Ridley Scott postanowił na miesiąc przed premierą swojego nowego filmu „Wszystkie Pieniądze Świata” podziękować Spaceyowi, zatrudnić w jego miejsce Christphera Plummera i nagrać w kilka dni wycięte sceny z gotowego filmu. I podobno zabieg ten zrobił filmowi nawet dobrze, bo pierwsze recenzje napływające zza oceanu napawają optymizmem. A to tylko dwa dzieła kultury związane z jedną osobą, a tych oskarżonych o molestowanie jest już ponad setka. To już wpływa i wpływać będzie jeszcze długo na biznes filmowy.
Drugim najważniejszym wydarzeniem dla globalnego przemysłu filmowego było zakupienie przez Walt Disney Company wszystkich niemal zasobów korporacji 21st Century Fox:
https://www.facebook.com/TroyannPL/photos/a.242299365902377.63429.225388650926782/1168017746663863/?type=3&theater
Do tego można jeszcze zaliczyć śmiertelny wypadek kaskaderski na planie „Deadpool 2”, co wzbudziło dyskusję w środowisku filmowym o odpowiednich warunkach pracy kaskaderów, coraz odważniejsze kroki Netflixa w produkcji własnych treści (wraz z dyskusją o udziale tychże w renomowanych konkursach) i wiele innych tematów.
Ale skupmy się na najważniejszym – na filmach. Ten rok był obfity w świetne produkcje, z pośród których aż dwie otrzymały ode mnie ocenę 9/10, a to jest rzadkość w moim przypadku. O 10/10 wspominać nie będę, bo wciąż są to tylko trzy filmy w moim życiu. I choć jeszcze nie wszystkie obrazy z minionego roku nadrobiłem (wiele z nich nie weszło jeszcze do polskiej dystrybucji), tak nadszedł czas na podsumowanie.
Jakie filmy biorę pod uwagę?
Jedynie te, które trafiły do polskiej dystrybucji kinowej lub cyfrowej w 2017 roku. Mamy więc tutaj kilka filmów, które swoją światową premierę miały jeszcze w 2016 roku i zgarnęły nawet Oscary, ale do nas dotarły z poślizgiem. Cóż, tak to już jest, że polscy dystrybutorzy potencjalnie „oscarowe” filmy zostawiają dla nas na styczeń oraz luty. Tak samo jest w tym roku z filmami „Czas Mroku”, „The Disaster Artist”, „Gra o Wszystko”, „Kształt Wody”, „Trzy billboardy za Ebbing, Missouri”, „Czwarta Władza”, „Nić Widmo” czy „Lady Bird”. Sporo tego, co nie? I na pewno jakiś z tych filmów znajdzie się na mojej liście najlepszych filmów za rok 2018.
Chciałbym wyróżnić dla mnie cztery zdecydowanie najlepsze filmy. Takie, które wywołały u mnie najwięcej pozytywnych emocji. Które mną ścisnęły, wycisnęły łzy, albo sprawiły opad szczęki na cały seans. Tak, tylko cztery. Aczkolwiek, wiele innych zasługuje na osobne wyróżnienia. I od nich zacznijmy.
„La La Land”
Nie przepadam za musicalami, ale w produkcji Damiena Chazelle’a zgadza się wszystko, a pod tymi kolorowymi scenografiami skrywa się gorzka historia o pogoni za marzeniami, których się nie dogania.
„Moonlight”
Film roku według Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej. Piękny obraz o dorastaniu pełnym problemów poruszający nawet najgłębsze odmęty ludzkiej duszy.
„Get Out. Uciekaj!”
Światowy fenomen. Horror, który nie jest horrorem, a jednocześnie potrafi wystraszyć bardziej niż horrory bez typowych jump-scare’ów. Aż niesamowite, że to reżyserski debiut Jordana Peeele’a.
„Baby Driver”
Edgar Wright otrzymuje szansę zrobienia czegoś na większą skalę i wychodzi mu to doskonale. Ciekawa historia z wyjątkową narracją, gdzie teledyskowy montaż jest atutem.
„Spiderman: Homecoming”
Wreszcie Spiderman, na którego czekałem. Świetna zabawa, świetny Tom Holland i jeden z ciekawszych złych w całym Marvel Cinematic Universe – Michael Keaton jako Vulture spisuje się wybornie.
„Thor: Ragnarok”
Taika Waititi dostał od Marvela niemal wolną rękę, a to pozwoliło mu zrobić świetny film superbohaterski, gdzie na chwilę nie da się odpocząć od dobrej zabawy. Kolorowo, zabawnie i efektownie. No i pierwszy film o Thorze, który mi się spodobał.
Jim & Andy: The Great Beyond
Poruszający dokument i Jimie Carreyu wcielającego się dwie dekady temu w postać Andy’ego Kaufmana na planie filmowym. Wędrówka do głowy bardzo dobrego aktora i cierpiącego człowieka.
„Cicha Noc”
Polski film, debiut reżyserski Piotra Domalewskiego ze świetną rolą Dawida Ogrodnika. Nie sądziłem, że polskie kino znajdzie się w moim rankingu, ale to musiało stać się faktem. Bolesny, smutny, ale i zabawny pejzaż Polski i jej problemów.
„Zabicie Świętego Jelenia”
Lanthimos po raz kolejny serwuje mocny obraz z wybitną rolą Barry’ego Keoghana terroryzującego bogatą i ułożoną rodzinę. Terroryzując bez użycia broni również widza, który może przeżywać w trakcie seansu głęboki niepokój.
Dorzuciłbym jeszcze do zestawienia, ale na niższych miejscach takie filmy jak „Najlepszy„, „Bodyguard Zawodowiec” (mało co dało mi tyle zabawy), „Lego Batman: Film”, „Król Artur: Legenda Miecza„, „Wonder Woman„, „Strażnicy Galaktyki vol. 2” oraz „Paterson”.
Były jednak w 2017 roku aż cztery filmy, które zostaną za mną na długo. Na tyle mocno zakorzeniły się w moim sercu i duszy, że za wiele lat jak ktoś będzie mnie pytał o najfajniejsze produkcje z tego roku to bez chwili zastanowienia będę w stanie je wymienić. Tak jak „Mrocznego Rycerza” z 2008 roku, „Interstellar” w roku 2014 czy „Zwierzęta Nocy” w roku 2016.
Najlepsze filmy roku 2017 to:
„Logan„
Tak świeżego filmu w temacie komiksowych superbohaterów nie było dawno. Ba, film ciężko podciągnąć do kategorii wypuszczanych przez Marvel Studios filmów o superbohaterach. To kino drogi, dramat, gdzie supermocy nie ma poza paroma tylko scenami. Smuty film, brutalny film, piękny film. Idealne rozstanie z Hugh Jackmanem w roli Wolverine’a.
„Manchester By The Sea”
Rzadko zdarza mi się na filmach płakać, a na tym mi się udało. A to wszystko za sprawą niby prostej historii o cierpieniu i osamotnieniu, która pięknie potrafi dyktować emocje. Doskonała gra wszystkich aktorów, cudny scenariusz.
„Blade Runner 2049”
Choć w warstwie fabularnej byłem lekko rozczarowany, tak warstwa audiowizualna jest tak oszołamiająco doskonała, że ciężko oderwać wzrok od ekranu. Olśniewające zdjęcia (jeśli Roger Deakins nie dostanie Oscara za zdjęcia to ja nie oglądam więcej filmów, bo to nie ma sensu) i wyborna muzyka sprawiają, że ten film w momencie premiery stał się już klasyką kina. Denis Villeneuve potwierdził swoją pozycję w Hollywood oraz w moim serduszku jako drugi ulubiony reżyser obecnych lat.
„Dunkierka”
Film, który wprowadził mnie w tak głęboki szok, że musiałem iść napawać się nim po raz drugi. Christopher Nolan miał poprzeczkę zawieszoną bardzo wysoko, ale to nie przeszkodziło mu nie tylko ją przeskoczyć, ale i poprawić wszelkie rekordy. Takiego filmu wojennego jeszcze nie było. Anonimowego, gdzie wróg jest właściwie niewidzialny, ale napięcie utrzymywane jest na niesamowicie wysokim poziomie mimo braku scen bitewnych. Majstersztyk nakręcony przez Hoyte Van Hotemę w pionierski sposób, okraszony genialną muzyką Hansa Zimmera i udźwiękowieniem, które przeraża swoim realizmem. Jakiś Oscar na pewno trafi do tego filmu, przynajmniej mam taką nadzieję.
Podsumowanie
Śmiało można stwierdzić, że ten rok był dla kina bardzo dobry, jeśli wziąć pod uwagę filmy, które trafiły do Polski. Dlaczego tak uważam? Bo na pewno wielu z was uzna, że pominąłem w swoim zestawieniu inne dobre filmy, które zasłużyły na miejsce w moim rankingu. I wiecie co? Pewnie macie rację. Być może zabrakło im „czegoś”, co sprawiłoby, że chciałbym te filmy w swoim podsumowaniu umieścić. Albo po prostu jeszcze ich nie obejrzałem. To przede wszystkim „A Ghost Story” czy „Mother!” oraz „Sieranevada”. Na pewno jeszcze będę je nadrabiać. Mógłbym tu umieścić jeszcze na przykład „Wind River„, jednak nie trafił on do polskich kin.Wymienione powyżej filmy to produkcje, które potrafiłem wymienić z pamięci – a to oznacza, że zapadły mi w pamięć na długo.
Jeśli więc nie znalazło się tutaj coś, co wy uznalibyście za swój film roku – dajcie znać w komentarzu. To jest najpiękniejsze w fascynacji filmem – każdy z nas ma własną percepcję i kryteria oceny, a dzięki temu możemy wspólnie o filmach dywagować godzinami. I właśnie tego nam życzę na 2018 rok – produkcji, które nas skłonią do ciekawych rozmów.