Recenzja filmu „The French Dispatch”
A cóż to za szaleństwo? Kolejny wpis na blogu? Co my mamy, 2013 rok?! A nie, zwyczajnie, mam ochotę wrócić do rutyny. Zatem nieco tradycyjnie: po kinowym seansie czas na garść moich spostrzeżeń.
A cóż to za szaleństwo? Kolejny wpis na blogu? Co my mamy, 2013 rok?! A nie, zwyczajnie, mam ochotę wrócić do rutyny. Zatem nieco tradycyjnie: po kinowym seansie czas na garść moich spostrzeżeń.
Guy Ritchie to spoko chłopak, fajne filmy robi. I zawsze mniej więcej wiemy czego oczekiwać po jego kolejnych produkcjach. Jednak „Jeden gniewny człowiek” (jeny, jaki okropny tytuł) nieco przełamuje nasze postrzeganie tego reżysera.
Netflix zapowiedział mocną ofensywę filmową na 2021 rok, chcąc zaoferować nam co tydzień premierę filmową godną kina.
Nikt w Polsce chyba specjalnie nie czekał na ten film z Tomem Hanksem. Bo choć aktor był za nią nominowany do Oscara, to nie jest to pozycja specjalnie interesująca dla Polaków, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Brytyjski serial Netflixa „Sex Education” przed rokiem wdarł się szturmem do szerszej świadomości, stanowiąc całkiem przyjemny powiew świeżości.
Greta Gerwig to już siódma osoba, która podjęła się próby ekranizacji „Małych kobietek”. I choć film zdaje się być mocno oderwany od moich preferencji, to jednak nazwisko reżyserki mnie przyciągnęło.
I Wojna Światowa nie była w ostatnich dekadach mocno eksploatowana w kinie, to późniejszy globalny konflikt był dla filmowców atrakcyjniejszym polem gry. Ale i pierwszy z konfliktów doczekał się wreszcie filmu na dużą skalę.
Od kilku lat Taika Waititi wyrasta na jednego z ciekawszych filmowców w świecie filmu, więc mocno wyczekiwałem na kolejną produkcję Nowozelandczyka – „Jojo Rabbit”.
Disney ma za sobą wspaniały rok, który zwieńczy zapewne zarobieniem kolejnego miliarda na nowych „Gwiezdnych Wojnach”. Jak jednak wypada „Skywalker.
Nie wiem o co chodzi, ale po tym seansie nie potrafię dojść do siebie. W sensie, udało mi się wrócić do domu, ale nie potrafię ogarnąć myśli po tym co w „The Lighthouse” zaserwował mi Robert Eggers.