Najlepsze filmy 2019 roku

Nastał nowy rok, a więc można brać się już za podsumowania minionego! A filmowo rok 2019 był naprawdę miły, więc jest co podsumowywać.

Dla mnie ten rok stał jednak przede wszystkim ogromnych zmian na polu zawodowo-prywatnym, co momentami bardzo mocno mnie ograniczało w konsumowaniu treści w kinach i na platformach streamingowych. W związku z tym mój wynik liczby obejrzanych filmów w 2019 roku nie jest imponujący. Na Filmweb (mój profil tutaj) oceniłem zaledwie 64 produkcje, z czego kilka klasyków, które nadrobiłem po wielu latach („Lśnienie”,”Psy”) oraz filmów, które wyprodukowane zostały w latach poprzednich, ale do polskiej dystrybucji (lub na Netflix) trafiły z opóźnieniem („Cela 66”, „Wojna o prąd„). No, nie jestem z siebie dumny. Chciałbym się zdecydowanie poprawić w obecnym roku.

Najlepsze filmy 2018 roku

Na blogu pojawiło się 46 recenzji (45 z nich znalazło się w serwisie Mediakrytyk), czyli również słabo, choć z drugiej strony – to niespełna 4 recenzje miesięcznie. Jedna tygodniowo. To w sumie nie jest taki zły wynik, chyba za dużą presję na siebie kładę. ;)

Wiele filmów, które obejrzałem, miałem okazję doświadczyć w burzliwych momentach tamtego roku (praca, wyjazdy) i nie zdążyłem spisać ich recenzji. Najbardziej odżałować nie mogę „Parasite”, które i tak obejrzałem z kilkumiesięcznym poślizgiem.

Najlepsze filmy 2017 roku

Mam wrażenie, że miniony rok był w kinach bardzo nierówny. Ba, gdyby we wrześniu spytać mnie o ulubionym film tego roku to wskazałbym „Rocketmana”, bo nic innego mnie tak nie zachwyciło. A potem nastał czwarty kwartał i wybitne lub co najmniej bardzo dobre filmy trafiały do kin niemal co weekend.

To był także rok, w którym coraz mocniej swoją obecność zaznaczał Netflix. „Roma” Alfonso Cuarona była jedynie przedsmakiem tego, co gigant streamingowy zaserwował na koniec roku. Z drugiej strony, można mówić, że Netflix robi coraz wspanialsze filmy, ale oglądać je wolę zdecydowanie w kinach, do których trafiają one w ramach ograniczonej dystrybucji. Nie wiem o czym to świadczy, ale prawdopodobnie o tym, że Netflix nigdy kin w zupełności nie zastąpi. Bo magii wspólnego przeżywania obrazu i dźwięku z obcymi na niewygodnych fotelach z przepłaconym popcornem i napojem nie zastąpi często nawet własna kanapa i telewizor. Nie wyobrażałem sobie obejrzeć „Irlandczyka” w innych warunkach niż w kinie studyjnym.

No to czas jeszcze na parę formalności. Warto mieć na uwadze, że w zestawieniu biorę pod uwagę wyłącznie produkcje, które swoją polską premierę miały w 2019 roku.  I mowa tu zarówno o premierze kinowej, jak i produkcjach platform VOD (Netflix, HBO GO).

Chciałem wyróżnić oczywiście najwyżej ocenione przeze mnie produkcje (czyli 8-9/10), ale szybko okazało się, że wówczas pominąłbym wiele bardzo istotnych filmów, które zostały we mnie na dłużej, ale niekoniecznie oceniłem najwyżej. Są bowiem produkcje, które z punktu widzenia rzemiosła filmowego pozostawiają wiele do życzenia, ale ich ładunek emocjonalny jest zbyt silny, by zostawić widza obojętnym. 

Dlatego za 2019 rok chciałbym wyróżnić 14 produkcji. Dużo mniej niż rok wcześniej, kiedy doceniłem aż 19 obrazów, ale wciąż to całkiem przyjemna liczba. Kolejność przypadkowa.

„The Lighthouse”

Dawno żaden film nie zrobił mi takiego kogla-mogla w głowie. Byłem wstrząśnięty w taki dziwny sposób, bo nie szokowały mnie wydarzenia rozgrywane na ekranie, a właściwie to, że… Nie wiedziałem co tam się wydarzyło. W co wierzyć. Gdybym miał wybrać ten jeden, jedyny, film roku, prawdopodobnie wybrałbym obraz Roberta Eggersa. Trzymajcie się tam w tej latarnii!

Czytaj moją recenzję

„To my”

Choć drugi film Jordana Peele’a nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak wcześniejszy „Get Out” to wciąż był świetnym filmem, pięknie wpisującym się w nurt neo-horrorów, które uwielbiam. Wspaniała Lupita Nyong’o i świetny Winston Duke. I ta finałowa scena, z TĄ MUZYKĄ. Aj, jeden z piękniejszych momentów roku! Z przyjemnością obejrzałem drugi raz po paru miesiącach.

Czytaj moją recenzję

„Le Mans 66”

Matt Damon and Christian Bale on the set of Twentieth Century Fox’s FORD V FERRARI.

Kurczę, nie spodziewałbym się, że tak bardzo sztampowy i do bólu klasyczny film robiony pod Oscary może być tak bardzo wypełniony adrenaliną i emocjami, które działają. I nie bazują wyłącznie na nostalgii, wielkiej postaci czy ważnych wydarzeniach. Z kina wychodziłem tak zadowolony z narracji, świetnych ujęć gry Damona i Bale’a, że nie mogłem długo ochłonąć.

Czytaj moją recenzję

„Niedobrani”

Gdyby ktoś mi powiedział, że do mojego rankingu trafi kiedyś komedia romantyczna to bym padł z beki. Ale tak, to bodaj pierwszy film z tego gatunku od „500 dni miłości”, który ujął mnie swoim humorem i romansem pokazanym w nieprzeszarżowany ludzki sposób. No i Seth Rogen w parze z Charlize Theron byli niesamowicie autentyczni.

Czytaj moją recenzję

„Faworyta”

Kolejny w tym roku i w tym zestawieniu film, który będąc przedstawicielem niezbyt lubianego przeze mnie gatunku (kostiumowy), który jest po prostu fenomenalnym obrazem. Yorgos Lanthimos tworzy swój kolejny doskonały obraz, w którym kunszt operatorski jest na wysokim poziomie, ale nie narzuca się na narrację, która uzupełniona o świetne aktorstwo daje jeden z ciekawszych obrazów roku.

Przeczytaj moją recenzję

„Rocketman”

Długo uważałem ten film za najwspanialszy w tym roku. Bo choć nie lubię musicali, tak ten był jednym z najlepszych jakie w życiu widziałem. Nieprzesadnie prześpiewany, a jak już śpiewany to ze wspaniałym głosem Tarona Egertona. Biografia, która momentami mocno odjeżdża od realizmu i nawiązuje do magii postaci Eltona Johna w bardzo magiczny sposób.

Czytaj moją recenzję

„Avengers: Koniec gry”

Z kilku powodów wielka kulminacja Marvel Cinematic Universe mnie rozczarowała, ale kurde, to była kulminacja ponad dekady wspaniałych przeżyć, więc nie mogłem się nie bawić na tym wspaniale.

Czytaj moją recenzję

„Ad Astra”

Ależ to był spokojny i piękny film. Bardziej podróż przez psychologiczne aspekty ludzkości i wiele moralnych zagwozdek niż przez kosmos. Podróż przez metafory. Skromna, ale doskonała i kontemplacyjna rola Brada Pitta. Wiele osób ten film wynudził, a mnie fascynował. Kwintesencja dobrego, mądrego i zmuszającego do myślenia science fiction.

Czytaj moją recenzję

„Joker”

Film, którego tak bardzo się obawiałem i który uważałem za niepotrzebny okazał się niesamowicie pięknym, przygnębiającym i refleksyjnym obrazem. Joaquin Phoenix w kolejnej roli życia, kolejny przykład na to, że superbohaterskie kino nie musi oznaczać inwazji z kosmosu i wybuchów, a będąc osadzone w ludzkich problemach może być wybitne. Nie wszystko mi się w nim podobało, ale nie można go nie docenić.

Czytaj moją recenzję

„Irlandczyk”

Martin Scorsese dał światu swoje ostateczne dzieło. Film za długi, zbyt spokojny i z nie zawsze dobrze zrealizowanymi efektami specjalnymi. Ale jednocześnie pozostający kwintesencją klasycznego, dobrego kina, pełnego dobrego aktorstwa, wybitnych dialogów i scen, które zapadają w pamięć na długo.

Czytaj moją recenzję

„Na noże”

Tak błyskotliwego, świetnie zagranego i przyjemnego kryminału w kinach nie było od dawna. Zwroty akcji okazały się naprawdę zaskakujące, a każda z postaci wnosiła swój urok do narracji. Ach, kolejny dowód na to, że można zrobić film, który mi się spodoba mimo gatunku, za którym nie przepadam.

Czytaj moją recenzję

„Historia Małżeńska”

Noah Baumbach potrafi pięknie opowiadać proste, ludzkie i gorzkie historie, a kiedy dostaje do tego wspaniałych wykonawców głównych ról to otrzymujemy istny majstersztyk. Adam Driver to obok Roberta Pattinsona z „The Lighthouse” mój faworyt do aktorskich nagród. Nie jest to wygodny film, ale na pewno jeden z lepszych w ostatnim roku.

Czytaj moją recenzję

„Przedszkolanka”

Kolejna prosta, ludzka i gorzka historia w tym zestawieniu, a jednocześnie produkcja, która przeszła bez większego echa w Polsce. A szkoda, bo mamy do czynienia z naprawdę ładną opowieścią, życiowymi mądrościami i życiową rolą Maggie Gylenhall.

Czytaj moją recenzję

„Parasite”

Ależ to jest film! Dawno nie widziałem obrazu tak świetnie zarządzającego różnymi emocjami, szokującego rozwiązaniami fabularnymi. Tak umiejętnie łączącego gatunki: komedia, horror, dramat, thriller. Nic dziwnego, że przez wielu uznawany za film roku. Dla mnie chyba na podium. I jedyny obraz z tego zestawienia, którego nie udało mi się zrecenzować.

Podsumowanie

Można by uznać, że 2019 rok nie był najlepszym, ale pod wieloma względami był. Ludzie coraz chętniej chodzą do kina, bite są kolejne rekordy („Avengers: Koniec gry” najlepiej zarabiającym filmem w historii). A jednak w moim zestawieniu, w porównaniu z poprzednimi latami stosunkowo niewiele kina superbohaterskiego. Disney zdominował rynek swoimi produkcjami Marvela czy reinterpretacjami klasycznych animacji, zgarniając lwią część zarobków. Netflix coraz mocniej atakuje status quo. Jedno jest pewne – przed nami kolejne, systematyczne zmiany. Nie szykuje się żadna rewolucja.

W tym roku na blogu pojawiło się w temacie filmów także parę felietonów, w których oceniałem zjawiska rynkowe i trendy. Napisałem o tym, że chciałbym bardziej gatunkowego podejścia do robienia filmów superbohaterskich. Pół roku później „Joker” wpisał się w ten trend i osiągnął sukces, więc mam nadzieję, że pójdą za nim kolejne wytwórnie. Latem skrytykowałem Disneya i jego atak na nasze sentymenty, bo nie podoba mi się bazowanie na gotowych już produkcjach. Niestety, to podejście przynosi im masę pieniędzy, więc jest to trend właściwie nieodwracalny. Na koniec roku naszło mnie, że właściwie nie ma gatunków kina, jakich bym nie lubił. Po prostu nie lubię słabych filmów. Mam nadzieję, że w najbliższym roku będę miał okazję częściej publikować takie teksty, bo sprawiają mi masę frajdy.

Z mojej strony to by było w zasadzie tyle. Bardzo nie mogę się doczekać najbliższych miesięcy, bo zapowiada nam się kolejna porcja wybitnego kina. Pewnie nikogo nie zaskoczy jeśli już teraz powiem, że najlepszym filmem roku 2020 będzie „Tenet” Christophera Nolana.

A jakie były wasze ulubione produkcje 2019 roku?

Partnerzy Troyanna